Spaliście kiedyś w otoczeniu kilkusetletnich drzew? My mieliśmy takie szczęście i jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. A to wszystko jakieś 7 km od Sighisoary. Miejsce to zajmuje ok. 120 hektarów i wygląda na to, że od czasów średniowiecza niewiele się tutaj zmieniło. No, może poza tym, że dęby nieco urosły oraz zmężniały. Najstarszy z nich liczy sobie 800 lat i ma w obwodzie 710 cm! Robi wrażenie, co? Na szczęście można dziś to miejsce oglądać bez żadnych ograniczeń ale niewiele brakowało, żeby było zgoła inaczej. Tuż po II WŚ jacyś "geniusze" doszli do wniosku, że jest to znakomite miejsce pod budowę lotniska. W tym celu wysadzono w powietrze kilkaset wielowiekowych drzew i... na tym ambitne plany się zakończyły. Dęby mogły rosnąć sobie dalej w sprzyjającym dla siebie klimacie. Kolejne burzowe chmury pojawiły się nad nimi w latach 80. poprzedniego stulecia, kiedy to rozpoczęły się nielegalne wycinki, wypalanie a następnie próby przekształcenia terenu na działki rolne. Nie wiem, czy było przy tym za dużo pracy, czy też uznano pomysł za zbyt śmiały, ale dość szybko go zaniechano. Postanowiono za to wprowadzić w życie kolejny. Tym razem ok. 2000 r. Co tym razem? Ze względu na bliską odległość od Sighisoary ktoś wpadł na pomysł, że fajnie będzie tam wybudować park Draculi. I pewnie dziś po dębach pozostałyby jedynie sterty drewna na opał, gdyby nie reakcja wielu organizacji, które sprzeciwiły się degradacji tego pięknego miejsca.
Oprócz drzew schronienie tu mają również wszechobecne w Rumuni psy. Jeden z nich postanowił nam towarzyszyć i dość szybko skumplował się z naszą Pepsi. Do tego stopnia, że razem obszczekiwali próbujące podchodzić do nas inne zwierzęta. Dzięki temu mogliśmy się w nocy czuć bardzo bezpiecznie. Niestety rano musieliśmy się pożegnać z naszym nowym przyjacielem i pojechać dalej. Ale, zarówno miejsce, jak i pies zostaną jeszcze długo w naszych myślach.
Komentarze
Prześlij komentarz