Na Holloko natrafiłam przez zupełny przypadek. Sprawdzając drogę na wakacje jakoś mi palec zjechał po mapie i postanowiłam sprawdzić czy warto tam pojechać. Myślałam, że zajedziemy na godzinkę, pozwiedzamy i pojedziemy dalej. O święta naiwności! Spędziliśmy więc w tym uroczym miejscu kilka godzin i okazało się, że jest tam tyle ciekawych miejsc, że już mamy plany na przyszłoroczną Majówkę.
Kiedy usłyszeliśmy upragnione: "dotarłeś do celu" zobaczyliśmy parking ze stojącym tuż obok placem zabaw. Jako, że Franka żadnemu nie przepuści, spędziliśmy na nim sporo czasu. Większość zabawek wykonana jest z drewna a rzeźby zwierząt kojarzyły mi się trochę z tymi widzianymi w Siergiejewce. Moim zdaniem dla samego placu zabaw warto tam pojechać. A to był dopiero początek...
Holloko po węgiersku oznacza kruka. Z tymi też ptakami wiąże się legenda, ale o tym przy okazji zamku. Bo dziś chcę Wam pokazać samą wieś, która choć mocno doświadczona przez los, dziś jest miejscem, które warto odwiedzić. Zwłaszcza, że jest wpisana na listę UNESCO.
Historia Holloko sięga XIII wieku a obecnie wieś zamieszkuje zaledwie kilkaset osób. Początkowo osada stała jedynie w cieniu górującego nad nią zamku a w wyniku najazdu tureckiego została wysiedlona. Kiedy ponownie się zaludniła, zdarzało się, że często wybuchał pożar w którejś z chat. Powód był prozaiczny. Domy budowano z drewna a do gotowania strawy służyły stawiane w izbach kominki. Niestety do odprowadzania dymu stosowano jedynie otwory wentylacyjne. A jak wiadomo nie ma dymu bez ognia... Gdyby nie wielki pożar w 1909 roku, może do dziś by stały tylko drewniane chaty. Bo przecież jak coś działa to nie ma sensu tego ruszać. Kiedy jednak ogień strawił całą wieś, mieszkańcy doszli do wniosku, że czas na zmiany. Wymurowano więc domy z glinianej cegły na kamiennych fundamentach. I od razu zrobiło się bezpieczniej. Część domów do dziś pełni tę samą rolę co kiedyś. Jest więc warsztat tkacki i garncarski. Jest i stara poczta w której urządzono muzeum. W centralnej części wsi stoi murowany z cegły i kamienia kościół ze zbudowaną w 1889 roku drewnianą wieżą. Ciekawostką jest fakt, że przy jego budowie nie użyto ani jednego gwoździa.
Holloko zamieszkują Połowcy - lud stepów azjatyckich posługujący się gwarą i przywiązany do strojów ludowych. Zresztą można sprawdzić, czy w takim stroju będzie nam do twarzy. ;)
Tu życie toczy się swoim rytmem i gdyby nie przejeżdżające co jakiś czas po wąskich uliczkach samochody, można by pomyśleć, że czas nie tyle stanął w miejscu, co jakimś dziwnym sposobem wskazówki zegara się cofnęły. Ma się wrażenie, że zza rogu wyjdzie bosy człowiek z kosą, który pogwizdując wesoło pójdzie zebrać z pola swoje plony.
I jedna uwaga - wybierając się do Holloko miejcie ze sobą gotówkę. Bo jeśli zechcecie skorzystać z toalety (200 HUF) bez "pieniążka" ani rusz. Gotówki możecie też użyć w parkometrze, ale ja osobiście polecam aplikację Simple - zaparkujecie z nią praktycznie w całym kraju.
Komentarze
Prześlij komentarz