Wyjazd w Bieszczady to znakomity pomysł, jednak nie myśleliśmy, że będzie problem z zakupami. W naszej miejscowości na przykład zamykano wszystko o godz. 17.00. A, że wracaliśmy dużo później, trza było zorganizować wyprawę po prowiant. Tym to sposobem znaleźliśmy się w Ustrzykach Dolnych. A skoro już tam byliśmy, bez sensu było dokonać zakupów i wracać do domu. Okazało się, że tuż obok sklepu jest nieczynna stacja kolejowa. Na jej zobaczenie namawiać mnie nie trzeba było. Pognaliśmy tam i rozglądaliśmy się wokół, kiedy nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się jeleń. Przespacerował się dumnie po nieużywanych torach, poskubał trawę i zniknął w pobliskich krzakach. Świat jakby się zatrzymał. Ale nie mogliśmy tam stać cały dzień i czekać, aż inny zwierz uraczy nas swoją obecnością.
Wybraliśmy się więc na kirkut. Wklepaliśmy adres w nawigację a ta znowu pośrodku niczego nam zakomunikowała, że jesteśmy na miejscu. No nic, zaczepiłam starszego pana, który kazał nam iść między blokami, przejść przez rzekę po kamieniach - a jakby je woda w nocy ruszyła, nieopodal jest mostek. Uffff... jakiś namiar był. Poszliśmy. Przez rzekę się przeprawiliśmy bez problemów, znaleźliśmy jakąś ścieżkę i zadowoleni podążyliśmy dalej. Niestety droga zaczęła ostro wspinać się do góry a poprzedniej nocy padał deszcz. Zaryzykowaliśmy jednak wspinaczkę po glinie, przekonani, że już za wzniesieniem znajdziemy cmentarz. Znaleźliśmy, ale nasyp kolejowy a cmentarza ani widu, ani słychu.
Koniec końców wypatrzyliśmy gdzieś ledwie widoczne miejsce, w którym trawa była lekko wydeptana i ruszyliśmy tam, gdzie prowadziła. I proszę - opłaciło się wspinać - byliśmy na miejscu.
Niestety kirkut był tak zarośnięty, że w niektórych miejscach chwasty były wyższe ode mnie. Nie udało nam się więc zobaczyć wszystkich macew. A tych jest na cmentarzu ok. 400! Niektóre zostały tu dowiezione, gdyż w momencie wybuchu wojny nie dość, że zniszczono dom przedpogrzebowy, to i część macew wyniesiono, wzmacniając nimi brzegi rzeki, brukując ulice oraz budując mosty. W latach 90. ubiegłego wieku nagrobki znalezione w mieście przywieziono na kirkut. Dlatego też część z nich jest powalonych lub przysypanych ziemią.
Sam kirkut jest miejscem, gdzie pomordowano setki Żydów, spędzanych tu z miasteczka oraz zwożonych z pobliskich wsi. Liczba pomordowanych jest trudna do oszacowania . Mówi się o kilku egzekucjach, w których zginęło ok. 500 osób. Pozostałych przy życiu wywieziono do obozu pracy przymusowej w Zasławiu , skąd trafili do obozów zagłady. Tragedia mocno kontrastuje z umiejscowieniem cmentarza, gdyż po wdrapaniu się na wzgórze można podziwiać malownicze widoki.
Mam nadzieję, że miejsca jak to, będą trwały wiecznie i przypominały nam o tym, że coś, co zaczyna się niewinnie, może mieć tragiczny finał. Różnimy się od siebie pod wieloma względami, ale wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy z nas, niezależnie od koloru skóry, wyznania, czy orientacji seksualnej zasługuje na szacunek. Pamiętajmy o tym nie tylko od święta.
Komentarze
Prześlij komentarz