Przejdź do głównej zawartości

Posty

Nieoczekiwany nocleg przy Jaskini Garvanitsa

Ostatnio zastanawiałam się,  co najbardziej lubię w tym naszym podróżowaniu. Bo, że widoki, natura i nieoczywiste miejsca to wiadomo. Ale najbardziej chyba cenię sobie to, że nie wszystko jesteśmy w stanie zaplanować i nigdy nie wiemy, gdzie będziemy spać. Bywają sytuacje, kiedy  nam się wydaje, że rozbijemy się w jakiejś fajnej okolicy a po przyjeździe okazuje się, że nie zawsze wyobrażenia pokrywają się z rzeczywistością. I trza jechać dalej.  Tak właśnie było, kiedyśmy szukali noclegu po oglądaniu Buzłudży. Niestety miejsce, które sobie wcześniej upatrzyliśmy niekoniecznie nadawało się do rozbijania namiotu.  Wszędzie były chaszcze. Co tam chaszcze - chaszczory to były! Ogromne takie, że moglibyśmy się tam schować i do Wielkanocy niezauważeni siedzieć. Do tego co chwila pojawiał się jakiś ludź, więc uznaliśmy, że jednak potrzebujemy więcej prywatności i ulotniliśmy się stamtąd natentychmiast.  W sumie wyszło nam to na dobre, bo znaleźliśmy teren idealny. Nie ...
Najnowsze posty

Buzłudża - porzucony pomnik komunizmu.

  wrzesień 2024r Z pewną ulgą pożegnaliśmy tereny przymorskie. Nie to, żeby nam się nie podobało, nic z tych rzeczy. Było cudownie, i zjawiskowo, ale ile można siedzieć w jednym miejscu? Zwłaszcza, kiedy jest się w kraju pełnym atrakcji i nieoczywistych miejsc.   Kolejny punkt naszej podróży był wyjątkowy, bo już na etapie projektowania miał być największym i najbardziej imponującym pomnikiem. Mowa oczywiście o Buzłudży, czyli miejscu, które stanowiło hołd dla komunizmu.  Na szczycie góry o wysokości 1441 m n.p.m. wybudowano betonowy kolos, który  przypomina latający spodek. Nie wiem, jak wyglądają te, tworzące na polach kręgi w zbożu, ale ten bułgarski jest duży. Bardzo duży! Jego średnica wynosi 42 metry! Wysokość to jedyne 14,5 m, za to stojąca obok wieża ma ich już 70. I powiem Wam, że robi wrażenie. Nam pojawiły się nawet łzy w oczach. I tylko nie wiem, czy był to efekt wzruszenia czy też silnego wiatru, bo ten duje tam bez opamiętania. Nieśmiało robiliśmy ...

Jak przypadkiem odnaleźliśmy bunkier na plaży.

  Okolice Nesebyru tak nam się spodobały, że postanowiliśmy tam zostać na dłużej. Nie w samym mieście rzecz jasna a w jakimś uroczym zakątku nieopodal. Tym bardziej, że linia brzegowa tego regionu wynosi, bagatela 50 km! Nie musieliśmy długo szukać, bo już za drugim podejściem natrafiliśmy na fajne miejsce, które idealnie nadawało się na biwak. Z tyłu pilnował nas niedokończony hotel, z boku mieliśmy hotel działający a przed nami rozpościerało się morze. Dodatkowo z miejsca, gdzie stanęliśmy można było dostrzec majaczący gdzieś w oddali Nesebyr. Doskonale widać go było w nocy, kiedy rozświetlony wyróżniał się na tle morza. Idealne miejsce do tego, żeby odpocząć, zregenerować się i nabrać sił do dalszej podróży. Kiedy Maniek zabrał się za rozstawianie namiotu my z Franką wybrałyśmy się na mały rekonesans. Standardowo dołączył do nas kolejny pies, więc znowu przez chwilę mieliśmy na stanie dwa zwierzaki. W sumie, jak się tak zastanawiam, to okazuje się, że Pepsi zawarła w trakcie teg...